PIWOnia
Kto nie lubi zasiąść w zacnym gronie w sprzyjających warunkach krajoznawczych przy schłodzonym piwie? Jeśli chodzi o zacność pijanych przez nas złocistych trunków to istnieją dwa obozy. Pierwszy z nich to zbiorowisko, powiedzieć można, że nawet rzesza ludków, pijących standardy dostępne powszechnie nie tylko w sklepach, ale przede wszystkim w lokalach. Druga grupa to piwosze. Piwosze to odmienny gatunek ludków, którzy niczym Nemo dokonali wyboru i kroczą swą drogą w poszukiwaniu swojego Grala.
Jeśli chodzi o mnie przeszłam ścieżkę oświecenia :-) Byłam jak inni konsumentem tego co znane
i lubiane. Było mi z tym dobrze, ponieważ żyłam w nieświadomości. Jednak na mojej drodze pojawił się człowiek, który odmienił moje życie :-) Mr. B. stał się moim przewodnikiem, latarnią wskazującą drogę w ciemności. Pokazał mi świat o którym nie śniło się poetom... (jeśli to przeczyta będzie miał skurcz żołądka ze śmiechu, tego jestem pewna).
Kiedy wracam do Warszawy z Wrocławia zawsze tęsknię za smakiem treściwego, aromatycznego piwa jakie mam przyjemność kosztować z przyjaciółmi w Królestwie Typa lub w Czeskim Raju.
Tak zaczęły się moje poszukiwania w Warszawie miejsc, gdzie mogę zaspokoić swoje rozbudzone pragnienie.
Jednym z pierwszych miejsc jakie odkryłam była Pochwała Niekonsekwencji Grójecka 118 Ochota. Tam skosztowałam Ognie Szczęścia PINTY, ale nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz