przystanek MDM







 Tego czego nie lubimy w życiu to pożegnania. Jedno z takich stało się pretekstem do odwiedzenia nie tylko ciekawych miejsc, ale przede wszystkim do oddania się refleksjom, rzekłabym nawet, że pretekstem do przewartościowania sobie tego i owego w życiu. W powietrzu unosiły się opary kawowych nektarów, w tle bluesowo- jazzowe wątki, zacisze MDM stało się niemym świadkiem toczących się dywagacji tak żywych, że  poczułam się jak bywalczyni osiemnastowiecznych salonów - ludzie z akademickiego półświatka rozprawiają o rewolucji. Aż żal było się rozstawać. Lecz na szczęście dzielące kilometry nie oznaczając długiej rozłąki, a Przystanek MDM polecam jako przystań w nieustającym biegu dnia codziennego.
Ten wpis dedyzkuję Esterze i Agnes.


Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger