Zbawiciel
Onegdaj przechadzając się w bliskich memu sercu okolicach napotkałam na swej drodze misia. Ku mojemu zaskoczeniu misio po kilku dniach zniknął z lokalnego krajobrazu. Dowiedziałam się później, że misio typ wędrowniś w iście tajemniczy sposób pojawia się na mieście, a potem w równie tajemniczych okolicznościach znika.
Jak widać z misiami tak już bywa. Raz tu, raz tam.
To był impuls do otwarcia cyklu >place warszawskie i ich sekrety<
Moim numero uno jest oczywiście PLAC ZBAWICIELA.
Bodajże nie z powodu hipserskich lokali rosnących jak grzyby po deszczu, ale mojego miejsca pracy:-)
Każdy szanujący się warszawiak zna plac nie tylko z nazwy czy filmu. Homo ludens bywa w okolicy na śniadanie tudzież leniwy lunch, drażniąc pracującą część społeczeństwa.
Dla mnie plac to wspomnienie z dzieciństwa. Kto jeszcze pamięta czasy PLANET MUSIC mieszczącego się na rogu, gdzie obecnie jest sklep z dobrą żywnością, a wcześniej mieściła się kuchnia wietnamska? Sklep muzyczny odwiedzało się nie tylko w celach konsumencko- kolekcjonerskich, możliwość odsłuchiwania nowości, szperanie w płytach CV lub naleśnikach stanowiło zajęcie w sam raz na wagary. Główną atrakcją planety było wyczekiwanie czasem godzinami w ciągnących się w nieskończoność kolejkach po autografy przebywających w stolicy gwiazd. Nadal mam plakaty pamiętające tamte zamierzchłe czasy, aż w oku kręci się łezka :-)
W następnych odsłonach zabiorę was do kilku knajp :-)
Jak widać z misiami tak już bywa. Raz tu, raz tam.
To był impuls do otwarcia cyklu >place warszawskie i ich sekrety<
Moim numero uno jest oczywiście PLAC ZBAWICIELA.
Bodajże nie z powodu hipserskich lokali rosnących jak grzyby po deszczu, ale mojego miejsca pracy:-)
Każdy szanujący się warszawiak zna plac nie tylko z nazwy czy filmu. Homo ludens bywa w okolicy na śniadanie tudzież leniwy lunch, drażniąc pracującą część społeczeństwa.
Dla mnie plac to wspomnienie z dzieciństwa. Kto jeszcze pamięta czasy PLANET MUSIC mieszczącego się na rogu, gdzie obecnie jest sklep z dobrą żywnością, a wcześniej mieściła się kuchnia wietnamska? Sklep muzyczny odwiedzało się nie tylko w celach konsumencko- kolekcjonerskich, możliwość odsłuchiwania nowości, szperanie w płytach CV lub naleśnikach stanowiło zajęcie w sam raz na wagary. Główną atrakcją planety było wyczekiwanie czasem godzinami w ciągnących się w nieskończoność kolejkach po autografy przebywających w stolicy gwiazd. Nadal mam plakaty pamiętające tamte zamierzchłe czasy, aż w oku kręci się łezka :-)
Zaiste rzucającym się w oczy elementem, bez którego nie wyobrażamy już sobie Zbawiciela, jest instalacja kwiatowa uformowana w TĘCZĘ, która od samego początku wzbudzała kontrowersje. Warszawiak to człek temperamentny. Jeden jegomość w akcie uniesienia podpalił cieszącą oko tęczę. Ta jednak niczym Marsylianka nie poddała się i nadal trwa na polu walki, dumna i półnaga.
Poniższe zdjęcia ukazują heroiczną bohaterkę w pełnej klasie, jak również wersję po przejściach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz