Window shopping
To co uwielbiam w
grudniu, a jeszcze bardziej w zbliżającym się okresie przedświątecznym to mimo
pozorów nie gorączka zakupów, ale wystawy sklepowe. Uwielbiam przechadzać się Marszałkowską, albo każdą
inną ulicą stolicy w poszukiwaniu ciekawych ilustracji zbliżających się świąt.
Wiem, że nie jesteśmy jeszcze tak bardzo rozwinięci w tej materii jak Brytyjczycy
czy Amerykanie, ale w porównaniu do tego co było w zamierzchłych czasach komuny
każda iluminacja nawet największego sceptyka przekona do piękna świąt. W
związku z rosnącym zainteresowaniem i możliwościami jako skromny przedstawiciel
szaraczka zabawię się w jednoosobowe jury i w grudniu co jakiś czas będę wam
umieszczać moje nowe zdobycze wystawowe. Powyżej możecie zaobserwować mój
ulubiony motyw zwierzęcy iście biegunowy.
Powyżej wystawa z
samego centrum, która przyciągnęła mnie swoim zwierzęcym magnetyzmem. Lis –
żywcem przypominający mojej świętej pamięci psa, urzekający jeleń, ale
najbardziej zniewalający jest wilk, który od razu przypomniał mi bohatera
powieści Nurowskiej „Nakarmić wilki”, którą ostatnio skończyłam czytać. A
świstak siedzi i zawija w sreberko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz