sowa design

sowa design


Gdzie byśmy nie spojrzeli otaczają nas pocieszne ptaszyska.
W piśmie hierograficznym sowa oznaczała literę M. W  starożytnej Grecji uchodziła za symbol bogini Ateny - patronki nauki, mądrości i rzemiosła, co tłumaczy współczesne rozumienie sowy. Niektórzy dopatrują się wizerunku sowy na banknocie jednodolarowym przy okazji opisywania teorii spiskowych o tajemniczych stowarzyszeniach rządzących światem. Jakby na to nie patrzeć SOWA jest wszędzie czy to w postaci cukierni, rozsławiającego kuchenne przepisy Roberta Sowy, czy to w małych lokalach zapraszających przechodniów. Ostatnimi czasy zawojowała świat mody kreując oddzielną kategorię sowa design.











Cudze chwalicie swego nie znacie

Cudze chwalicie swego nie znacie


Francuzi mają bagietki, sery, wino. Włosi mają pastę, pizzę. A Polacy? Mają wódkę :-) no dobrze, ale na wódce świat się nie kończy. Z czego jesteśmy dumni? Komuna sprawiła, że nabawiliśmy się czkawki na punkcie zachodu. Od jakiegoś czasu otrząsamy się z tego co cudze i przypominamy sobie o bogactwie naszej kultury. Chwała rękodzielnikom sięgającym do tego co sprawia, że wyróżniamy się na tle innych krajów. Niebywale optymistyczna była fala miłości do folkloru, która nie ograniczała się tylko do muzycznych inspiracji czy mody. Towarem eksportowym od kiedy pamiętam była porcelana Bolesławiec, charakterystyczna niebieska kolorystyka, niepowtarzalne wzory, które można rozpoznać na pierwszy rzut oka. Od jakiegoś czasu produktem MUST HAVE jest torba z filcu ozdobione wycinkami inspirowanymi łowickimi wzorami. Jednym z najpopularniejszych producentów jest firma GOSHICO stworzoną przez siostry Małgosię i Agnieszkę Kotlonek [ http://www.sklep-goshico.com/ ].
 



Sklep CEPELIA
Marszałkowska 99/101


Kobieta na piątym piętrze

Kobieta na piątym piętrze


Któż z nas nie marzył o tym aby poczuć się jak ptak. Wzbić w powietrze i odlecieć.
Nie jestem Ikarem, ptakiem także, więc mam ograniczone możliwości, ale jako jedyny gatunek zostaliśmy obdarzeni wyobraźnią, więc nie odmawiajmy sobie możliwości korzystania z tego daru. Gminne wieści donoszą, że piękne widoki rozpościerają się z restauracji hotelu Mariotte, ale jeszcze tego nie sprawdzałam. Kolejnym punktem obserwacyjnym jest najsłynniejszy budynek w mieście - nazywany przez miejscowych PATYKIEM - Pałac Kultury i Nauki. Ale przecież nie chodzi o to, żeby iść na łatwiznę.
Staram się na bieżąco nadrabiać nowinki z mojej dziedziny, więc bywam tu i ówdzie. Z nieodpartą przyjemnością wybrałam się do Złotych Tarasów, gdzie po raz pierwszy byłam na piątym piętrze. Nie mogłam sobie odmówić uwiecznienia widoków w trakcie przekąski w futurystycznym jajecznym siedzisku.





UA-48542572-1
Dwóch Takich jak nas dwoje nie znajdziecie

Dwóch Takich jak nas dwoje nie znajdziecie

Jakże zacząć skoro brakuje słów, żeby opisać to co się czuje. Jak oddać nastrój spotkania, jak przekazać urok chwili i miejsca. Jak powiedzieć to co niedopowiedziane. Jak zarysować doznania. Dać wskazówki? Podchody czas zacząć. Idź na Krakowskie Przedmieście 11 po dwóch krokach skręć lekko w lewo, następnie w prawo. Mijając bar rzucasz serdeczny uśmiech do kelnerki, ale nie zatrzymujesz się, po drodze porywasz menu. Wspinasz się po krętych schodach i zmierzasz na górę. Omiatasz wzrokiem lokal. Wypatrujesz miejsca, nogi same cię niosą. Przez chwilę wahasz się szezlong czy kanapa. Wiedziony niezawodnym instynktem mościsz sobie miejsce. Pozbywasz się zbędnych warstw odzienia. Przeczesujesz nerwowo włosy, dając sobie kilka dodatkowy minut. Drżącą dłonią sięgasz po kartę. Kropelki potu występują na czoło. To jak rosyjska ruletka. Napięcie narasta. Następuje refleksja czemu nie pozwolić osobie towarzyszącej zdecydować za nas? Niech sama zmierzy się z tym niewykonywalnym zadaniem i poniesie odpowiedzialność? Oczywiście po serii dociekliwych naprowadzających pytań.
Eksplozja mięty przeplatanej goryczą czekolady sprawia, że zaczynasz lewitować. Odpływasz na chwilę rozkoszując się rozpływającym się smakiem. Obłęd. Jeszcze nie skończyłam, a już marzę o następnym. Szaleństwem jest myśl, co tu zrobić, żeby samemu takie produkować? Marzenia piękna rzecz, ale za coś takiego powinno się wsadzać ludzi za kratki.



                                                                    SLOW KAWA
O slow food każdy już słyszał, ale slow coffee? W życiu tak bywa, że to co z początku wydaje się ekstrawagancją, wręcz dziwaczną, okazuje się powrotem do przeszłości. To niczym retro kawa :-) Kawa przelewana przeżywa swój renesans. Odkurzcie pawlacze może znajdziecie stary dobry ekspres pamiętający czasy Gierka. Jeśli ktoś takowego nie znajdzie polecam wyprawę do Dwóch Takich. Slow kawa pozwala wyodrębnić poszczególne warstwy czarnego naparu. Przyznaję dla mnie jest lekko rozwodniona, nie tak intensywna, ale to przeżycie godne zapamiętania.


Wizyta u Dwóch Takich była dla mnie jak podróż po wyspie skarbów. Na każdym kroku coś nowego, egzotycznego... jakież było moje zaskoczenie widokiem kremu do rąk w koszyczku w toalecie. Niezapomniane wrażenie pozostawia po sobie obsługa. Gwiazdkowy rekordzista 4,5.  
Dwóch Takich
Krakowskie Przedmieście 11
Shalom

Shalom



Nie wiem czym jest to spowodowane, ale mam wewnętrzny głód spotkań z kulturą, a jeszcze bardziej z historią żydowską. Okazja czyni złodzieja, żeby każdy złodziej miał takie pobudki jak ja, wybrałam się na wycieczkę.
Muzeum Historii Żydów Polskich
Anielewicza 6
Jako postronny obserwator miałam możliwość uczestniczyć w warsztatach organizowanych w ramach działalności edukacyjnej. Jestem bardzo krytyczna, jeśli chodzi o tą działkę i nie powinnam na nich pozostawić suchej nitki, zwłaszcza jako metodyk, ale mam miękkie serce. Zakochałam się w tym miejscu. Może nie sprawiła to fasada, ale wnętrze. Płynność linii, metaforyka, odczuwalny spokój. Nie mogłam oderwać oczu. Żałuję, że wizyta była taka krótka i tak mało mogłam zobaczyć, ale mam nadzieję, że będę mogła tam wrócić. To miejsce jest niczym pudełko czekoladek nie wiemy co kryje w sobie, a czuję, że ma wiele do zaoferowania.




Maryjka

Maryjka



Kiedyś nosiłam się z tym pomysłem. Ostatnio po pracy miałam w sobie niepokojącą potrzebę zaczerpnięcia świeżego powietrza. Maszerowałam swoją ulubioną ulicą Mokotowską. Maszerowałam tak uprawiając wewnętrzny boks z własnymi myślami. Ostatnio dużo boksuję, na szczęście jedyną poszkodowaną osobą w tym starciu mogę być tylko ja. Tak sobie maszerowałam, aż stanęłam i jakoś iść dalej nie mogłam. Spojrzałam w lewo, a ona tam stała. Niewzruszona, taka spokojna. Zanim się zorientowałam stałam przed nią i oczu nie mogłam oderwać. Uśmiechnęłam się do siebie i pomyślałam, że będzie dobrze. Obejrzałam się wokół i pomyślałam sobie, że w takim miejscy to bym mogła mieszkać. Pod czujnym okiem Maryjki. Wiadomo najciemniej pod latarnią, ale zawsze to coś. Wiem, że na mieście można znaleźć więcej Maryjek. Jak się ociepli pójdziemy szlakiem Maryjek. Kto powiedział, że nie można zwiedzać Warszawy szlakiem Maryjek. O mam kolejny pomysł. Inspiracją będą czasy z dzieciństwa :-)



Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger