Corso
Każdy z nas pamięta dreszczyk towarzyszący drugiej randce. Ta ekscytacja, lekkie podniecenie. Jeśli aura sprzyja spędzacie dzień na łonie natury ciesząc się pierwszymi objawami wiosny. Czas mija na nieustających pogaduszkach. Wiadomo samą miłością człowiek nie żyje, trzeba coś jeść. Kobiety lubią być zaskakiwane, ale jeśli zaproponujesz jej fast food nie zdziw się, że jej już więcej nie zobaczysz. Na moje szczęście zawędrowaliśmy do restauracji, która okazało się, że jest mi dobrze znana. Pod tym samym szyldem na Placu Zbawiciela mieści się kawiarnio-cukierni, a obok można wstąpić na małe co nieco. CORSO może pochwalić się ponad 50 -letnią działalnością. Jedna z pierwszych włoskich restauracji jaka pojawiła się na mieście.
Tak jak na randkach, tak samo z lokalami pierwsze wrażenie robi swoje. Tym bardziej większa moja konsternacja kiedy wchodzę i widzę pustą salę. Lekkie przerażenie w oczach, ale menu zapowiadało miłą przygodę. Lubię lekkie wariacje, jeśli chodzi o dania. Z przyjemnością skusiłam się na filet z kurczaka nafaszerowany szpinakiem w połączeniu z oscypkiem, porcją sałatki oraz frytek.
Niestety moje danie okazało się rozczarowaniem. Chociaż zaspokoiłam głód, nie zmienia to faktu, że filet musiał być wcześniej przygotowany, przed podaniem odsmażany, był zbyt przysmażony, a przez to suchy. Nadzienie ze szpinaku rotowało trochę sytuację, ale ogólnie jakaś katastrofa. Nawet ceny na poziomie nie ratują sprawy.
CORSO ul. Elektoralna róg Jana Pawła II
po wyprawie polecam spacer na ochłodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz