Plażing jeży

Plażing jeży


Bywają dni które człowiek wyczekuje z utęsknieniem. Powrót do domu, dni kiedy zapadają decyzje, czy  piątek piątunio. Czasem człowiekiem miotają wewnętrzne rozterki - jak to się dzieje, w głowie mu się nie mieści, a jednak. Świat w którym żyjemy jest bardzo dualistyczny. Ciemna strona napawa zniesmaczeniem, przeraża, uczy pokory. Jasna strona sprawia, że na nowo odkrywamy piękno drobiazgów dnia codziennego. Uśmiech dziecka, ukochanej osoby, radość ze spotkania, spacer...
Do takich jasnych stron można zaliczyć jeże :-) degustację cydru w miłym towarzystwie, czy widok mrówek wylegujących się na plaży z widokiem na Wisłę.


 Niesamowitą radością napawa widok plaży obleganej przez młodych ludzi. Istna frajda obserwować z mostu pielgrzymujące tłumy. Piękna aura sprzyja do zachowań społecznie akceptowanych (czyt. grillowanie). Przez moment miałam wrażenie, jakby wszyscy się zmówili i zmierzali w jednym kierunku. Najfajniejsza jest  świadomość przeobrażania miejskiej przestrzeni, nadanie jej kolorytu, wprawienie w ruch. Warszawa dzięki temu staje się aglomeracją na miarę europejskich odpowiedników, gdzie miasto nie śpi, tętni życiem.

                 Spacer Poniatowskim wieczorową porą to istna walka z żywą przyrodą. Warto mieć wtedy obrońcę.



          degustacja cydru GREEN MILLE odbyła się w Barze BLA- BLA na tyłach NOVOTELU

Galmok

Galmok


 
Stopień mojej ignorancji bywa nieproporcjonalny do uroku osobistego.
Spotkamy się w GALMOK.
A ja za cholerę nie wiem, gdzie...
Należało blondynce wyjaśnić jak krowie na rowie.
Oczywiście wiadomo, że ja do takich miejsc to wchodzę lotem koszącym, a wychodzę jeszcze szybciej niż się pojawiłam. Ale w pewnych okolicznościach człowiek nagina swoje zasady - siła wyższa.
Takim oto sposobem zostałam zaprowadzona do lokalu, którego nie spodziewałam się znaleźć w takim miejscu.
VAPIANO
Czuję miętę do włoskiego. Będąc w słonecznej Italy byłam zachwycona nie tylko architekturą, włoskim temperamentem, czy modą, ale przede wszystkim jedzeniem :-) Mogłabym niczym Elizabeth Gilbert spakować małą podręczną walizkę i odkrywać tam siebie, piękno języka i kuchni. Póki nie mogę wybrać się do raju szukam jego namiastki na miejscu. Z restauracjami serwującymi pizzę bywa różnie, o czym następnym razem, ale tym razem zostałam mile zaskoczona.
 
 
Pierwszy raz byłam w miejscu w którym na dzień dobry człowiekowi wciskają z uśmiechem kartę i mówią idź... wybieraj co chcesz...  Podchodzisz do części, gdzie kucharze na twoich oczach przygotowują wybrane potrawy. Zamawiasz na kartę, dostajesz bączka, spotykanego w poniektórych kebabowych salonach, więc nie czujesz się już jak ignorant do kwadratu. Przy kolejnym stoisku desery, napoje. Znowu karta ciach, a ty idziesz szukać siedziska. Bączek brzęczy idziesz z bananem na ustach, odbierasz i już.


Pizza cienkie chrupkie ciasto, moc naturalnych składników, rozmiar godny polecenia... cenowo do przeżycia. Wolę już tutaj dołożyć niż wybrać popularne sieciówki, które serwują gumowe ciasto hańbiące to co piękne w pizzy.



JAJCO

JAJCO



Dziś są Święta Wielkiej Nocy,
a więc maluj jajka bez żadnej pomocy!
jedno żółte, drugie zielone, trzecie białe
każde będzie doskonałe!
Idź poświęci je tak jak w każdym roku,
pamiętaj tylko nie te w kroku!
Życzenia Wielkanocne składa Ci
Art.Bem

Art.Bem


Od mojego debiutu minęło przeszło sześć lat, ale nawet dzisiaj z łezką w oku wspominam tamten wieczór. Autorkę poniższych prac znam całe wieki, ale od dnia kiedy ją poznałam wiedziała, że mam do czynienia z człowiekiem utalentowanym. Zresztą słowa nie oddadzą tego, co płótno czy zwykła kartka przekaże. Autorka jak na wielkiego artystę jest nader skromna, ale z czasem nabierze salonowej ogłady.
Z wielką przyjemnością zapraszam was do odwiedzenie Domu Kultury na Bemowie Górczewska 201 w sąsiedztwie szkoły, który stwarza możliwości nie tylko dla młodych artystów, ale również dysponuje paletą ciekawych zajęć zarówno dla najmłodszych, jak również starszych.














                                                    Manja

Manja


 Jak to się dzieje, że czasami wchodzimy gdzieś zapadamy się w miękkość kanapy i tracimy poczucie czasu. Może to nie tylko miejsce, ale człowiek z którym jesteśmy sprawia, że liczy się tylko tu i teraz, razem. Pewne spotkania sprawiają, że wychodząc czujemy się jak zawieszeni w przestrzeni, wyrwani z codzienności. Odkrywanie magii milczenia, rozumienia się bez słów, rozmowy... takie niebywałe jak na nasze pędzące czasy.
No dobrze, ale oprócz aury spotkania dwóch ciał niebieskich istotna również bywa przestrzeń pomiędzy.
Manja jest jak prezent, a może jak kobieta? Ukryta w zaułku z dala od miejskiego zgiełku. Skrywa barwne wnętrze, któremu koloryt nadają rękodzielnicze meble [juicycolors.pl] oraz prace młodych artystów. Połączenie nowoczesności z naturalnym pięknem piwnicy sprawia, że czujemy się jak w domu. Manja w języku indyjskim oznacza "rozpieszczenie", a my czujemy się dopieszczeni przez Renatę i Sylwię.
Po przekroczeniu pokoju kontemplacyjnego wkraczamy do krainy matki natury. Entomolodzy mają tutaj namiastkę raju, a kobiety istny odlot.  





MANJA - lubimy zakręcenie
ul. Śniadeckich 17

Suflet czekoladowy podawany na ciepło rozpływa się w ustach.

Diabeł tkwi w szczegółach

Diabeł tkwi w szczegółach


Ograniczenia i limity nie interesują mnie... to powinno być motto przewodnie sztuki XXI wieku. Oczywiście znajdą się buńczuczni zwolennicy sztuki dla sztuki w miejscach dla niej tylko przeznaczonej. A ja mam ich w nosie. Nie każdego stać na to, żeby wybrał się do teatru, muzeum, nie wspomnę już o wyprawie całą rodziną do kina. Gatunek ludzi z ulgami ma łatwiej, ale wiecznie na ulgach nie pojedziesz, więc korzystaj człeku póki jeszcze możesz, bo nigdy nie wiadomo kiedy skończy się passa. Żółć mnie zalewa na samą myśl, że jeszcze chwila... no dobra, ale odbiegamy od przewodniego wątku. Sztuka powinna nas zaskakiwać w najmniej spodziewanych momentach, miejscach i chwilach. Jakże prosty przekaz może mieć plakat z myślą tak ulotną, a zarazem tak do nas przemawiającą. Piękno tkwi w prostocie przekazu. Nie trzeba krzykliwego afiszu, skandalicznego obrazu. Kaligrafia. Słowa same się bronią.
Trasa WZ zaprasza ponownie.









 kto blondynce powie, że gaśnica nie może być elementem sztuki? niech się znajdzie jeden odważny...

Ciapłam

Ciapłam

Każdej kobiecie życzę takiej świadomości.
Lepiej, każdemu życzę, żeby spotkał na swojej drodze człowieka z którym wie, że nie ważne jak fatalnie się czujesz, nie istotne, że świat runął, każdy dzień to istna walka, mało tego czujesz, że więcej ciosów nie przyjmiesz.
Stoisz pośród tłumu ludzi, a namacalna samotność wydziera z każdego pora twego wątłego ciała. Masz ochotę zatopić się w tym bezmiarze, w tej nicości.
Oślepiają cię promienie wiosennego słońca, w kakofonii miejskiej muzyki dobiegają do ciebie odgłosy rodzącej się przyrody. Mrużysz oczy. Nagle znajdujesz się w czyimś cieniu. Jeden uśmiech, spojrzenie sprawia, że reszta nie ma znaczenia. Czujesz jak z każdym wspólnym krokiem nabierasz sił.

                                                                         

Przy okazji... Kiedy wchodzisz do pustego lokalu masz dwie myśli: albo jest tak źle, albo mamy szczęście. Jestem fighterką - zmierzyłam się z BOCKY BALBOA - wołowina, rukola, suszony pomidor, mozzarella, szyńka parmeńska, pesto i sos balsamiczny - w zestawie z coleslaw i  frytkami. Burger jest słusznych rozmiarów. Oczywiście K. myślał, że nie dam rady, ale jak nie ja to kto... Przegrał zakład :-)
Nowy bar serwujący BURGERY zawitał w mieście. Mały klimatyczny lokal z przesympatyczną obsługą i bosko pysznymi burgerami wykosił konkurencję i sprawił, że na pewno tutaj wrócę. Atrakcją baru jest ściana na której goście mogą zostawić swoje zdjęcia z burgerami - blondynka również będzie miała swoje :-)

BOCA BURGER
OBOŻNA



                                                                                                                                                        Dla K.
Splot artystyczny

Splot artystyczny


Należę do gatunku tych niespełnionych pisarzy, którzy bynajmniej nie chowają tekstów do szuflady, ale mają już na swoim koncie porażki [czytaj konkursy literackie - nie poznali się na moim talencie :-) ]. Wiadomo człowiek po takim traumatycznym  odrzuceniu wprowadza się w stan lekkiego doła twórczego, obraża się na cały świat i żyje inaczej niż na początku chciał [czytaj będę żył z pisania]. Niestety albo i stety, z tym pisaniem w moim przypadku było tak, że to był jak z rzepem przy psim ogonie. Za cholerę nie chciało się paskudztwo odczepić. Studiując coś w ogóle nie związanego z pisarstwem zaczęłam szukać pracy jako wolny strzelec. Tak oto byłam pseudo-dziennikarzem. Potem nadeszła wiekopomna chwila sięgnięcia po gatunek naukowy, który przyniósł efekty i pewnie dalej będzie przynosił. W między czasie człowiekowi zachciało się bywać, więc usiadłam do recenzji, co gwarantowało mi wchodzenie tam i ówdzie, przecież skrobnięcie kilku zdań nie stanowi żadnego problemu :-)
Ale jakby tego było mało odezwała się we mnie wewnętrzna potrzeba wyplucia z siebie czegoś większego. W związku z tym postanowiłam nabyć jakiejś ogłady. Wybrałam się na warsztaty pisarskie. Tak oto znalazłam się na warsztatach  "Słowa, które sprzedają. Jak pisać profesjonalne teksty marketingowe" oraz "Piszę bo chcę... Zrealizuj swoje pisarskie marzenia". Wyszłam z lekkim bólem głowy - efekt nadmiernego twórczego myślenia, ale jestem bogatsza o kilka technik, które pomogą mi w pracy nad warsztatem. Kto wie może spełnię swoje marzenie i za jakiś czas ujrzę swoje opowiadanie na półkach w księgarniach, będę latać na wieczorki literacki... Ale póki co zachęcam was do udziału w warsztatach. Nie byłabym sobą, gdybym wam nie opowiedziała o miejscu. Udało się połączyć pożyteczne z przyjemnym. Odkryłam przeuroczą kamienicę z piwnicą kryjącą wiele magicznych miejsc.

SPLOT ARTYSTYCZNY
ŚNIEGOCKICH 17

http://www.piszebochce.pl/   Krystyna Bezubik



zdjęcia: BLISKOŚĆ Anij Choluj



Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger