polowanie na kociołek

polowanie na kociołek



Pokaż kotku, co masz w środku.

 
Tramwaj zwany porządaniem zawitał przy Marszałkowskiej. Raczy jedzeniem, deserami, piwem wszelkiej maści.
Mnie jednak, jak na krypto czarownicę przystało pociąga kociołek, a w nim ukryty gulasz. Nie zawiodła mnie kobieca intuicja, zupa prawdziwa na wywarze z solidnymi kawałami mięsa. Posiłek w sam raz na rozgrzanie, kaca, ewentualnie po zaliczeniu kilku knajp :-)
Na świeżym powietrzu w ogródku w miłym towarzystwie, istna bajka w centrum miasta.






bar KLUSKA

bar KLUSKA


Bywam zabiegana, mocno zabiegana. Zdarza się, że plączę się w dniach tygodnia, zapominam jak się nazywam. Na szczęście jeszcze nie doszłam do etapu mylenia facetów albo adresów, tudzież dat spotkań.
Można odetchnąć z ulgą.
Jak przystało na człowieka w ruchu, nie omija mnie uczucie głodu, które odzywa się zazwyczaj w najmniej spodziewanych momentach. Co gorsza nie zawsze człowiek uwzględni go w swoich planach, a on i tak się upomni o swoje. W tych kryzysowych chwilach istotne bywają koła zapasowe. Telefon do przyjaciela, co to wie, gdzie iść. Gorzej jak nie umie przewidzieć na co mamy ochotę.
Nie popadajmy w panikę. Na wszystko znajdzie się sposób. Często ratują nas najprostsze rozwiązania. Mnie zawsze w takich chwilach ciągnie w kierunku CENTRALNEGO. Zlepek wszelkiej maści lokali. Każdy znajdzie coś dla siebie. Asortyment jest bogaty poczynając od kanapek, po ciastkowe cuda w zestawie z kawą, po chińszczyznę, kończąc na kebabie. Przy okazji można uszczuplić portfel wzbogacając się o nową książkę, ciuch, ewentualnie biżuterię. Jednak najpiękniejszą lśniącą perłą podziemi okazała się dla mnie KLUSKA - nie tylko ze względów sentymentalnych, ale przede wszystkim serwowanych dań iście domowych. Co jak co, ale domowe jedzenie, pełne porcje, rozsądne ceny to jest to czego mi zawsze potrzeba.
Dla codziennych maratończyków, żeby czasem zwolnili i wpadli na pyszną zuuupę pomidorową i nie tylko.


Podziemia Centralnego kiedyś odstraszały. Podróżujący przemykali w pośpiechu, tłumy miejscowych uciekały wydreptanymi szlakami, a bywalcy wiedzieli co w trawie piszczy. Swego czasu miałam epizod codziennego bywania i współtworzenia tego miejskiego hadesu. Obecnie nitki podziemnych tuneli coraz częściej napawają uśmiechem niż zieją grozą.


Kółka dwa

Kółka dwa





Kobiety to zagadkowe istoty, a blondynki to już w ogóle. Jedna z nich postanowiła iść za znakami. A takowe można spotkać wszędzie. W księgarni przykuwa nasz wzrok okładka. Nie możemy oderwać od niej wzroku, jesteśmy jak zahipnotyzowani, zanim się obejrzymy wędrujemy z nią po mieście. Jeszcze lepsze są momenty kiedy łapie się kobieta na tym, że jedzie komunikacją miejską i nie wie, co ma ze sobą począć. Kanarki wysiadły nawet jej nie zauważając, jakby była przezroczysta. Nie miętoli w rękach kartek, bo nie wzięła. Nie pamięta czasów kiedy ostatnio jechała słuchając muzyki, dwa lata pracy w miejscu z natężeniem dźwięków zrobiły swoje. Podziwianie widoków zza okna bywa bezsensu, chyba, że człowiek uczepi się jednego punktu i patrzy jakby bez wyrazu. Ale to też po jakimś czasie się nudzi. Można rozmawiać przez telefon omawiając najbardziej błahe błahostki jakie może usłyszeć pół autobusu. Tego jednak staramy się uniknąć. Mój smartphone uległ śmiertelnemu wypadkowi, więc mam cudaka z poprzedniej epoki, co to jeszcze nie straszy, ale cieszy oko, bo jest różowy i ma klapkę. Co najważniejsze posiada cuda w postacie klocków. Można się czymś zająć, ale na Boga ile można zbijać klocki? Właśnie. W takich momentach, człowiek, a kobieta tym bardziej zaczyna się niebezpiecznie kręcić. Raz w prawo, raz w lewo. Potrząsa lekko głową, bawi się lokiem... nie do końca, ale zawsze coś tam poprawia. Aż dostrzeże ZNAK!!!!
Sentencja, co to życie zmienia. A spróbujcie blondynkę odwieść od myśli przewodniej... ni kućka, nie ma takiego chłopa we wsi... chociaż... :-)
Ale przynajmniej człowiek szczęśliwszy, bardziej do ludzi się uśmiecha, jak sobie poczyta w MZK reklamę.



Skoro o kobietach mowa, nie należy pomijać teorii łańcuchowej. Jak już coś się zacznie dziać to często idzie za ciosem.  Jak dochodzi do zmian, a przynajmniej przymiarek do takowych, to potrafią się dziać dziwne rzeczy. Blondynka postanowiła popracować nad formą, przy okazji efektu "chodzenia po ścianach". Czasem człowieka nosi. Lepiej, żeby w takich momentach rozładował buzującą siłę w sposób najmniej szkodliwy dla otoczenia. Najlepszym w moim przypadku okazały się KÓŁKA DWA. Nie mam jeszcze zapędów do Tour de Pologne, ale kto wie, może mi palma odbije. Z kobietami nigdy nie wiesz, oj nie wiesz...
Zaczęłam skromnie zwiedzając okolice. Malownicze zakątki związane z moim dzieciństwem. Odpoczynek pod rozgałęzionym drzewem na które się wspinałam będąc małym szkrabem. Podziwianie zmian w zagospodarowaniu przestrzeni mile zaskakuje, smucą jedynie umierające śmiercią naturalną wille, kiedyś stanowiące perły miasteczka.
Najlepsze w wyprawach do znanych nam miejsc bywają cudaki, które pojawiają się w najmniej spodziewanych miejscach. Takim obiektem, co to mi wyrósł niczym spod ziemi był PRZYSTANEK KSIĄŻKI nieopodal TĘŻNI. Czerwona budka z daleka przywodzi na myśl sławetne londyńskie budki telefoniczne. Przy zmniejszającym się dystansie okazało się, że w środku można znaleźć książki do poczytania w parku. Idea zacna, radująca serducho nie tylko dla takiego mola książkowego jak ja. Cała ta historia dowodzi tego, nie ważne co się złego dzieje WYJDŹ Z DOMU. Nie wiesz jakie cuda czekają na ciebie.




Podpiwek & pierogi

Podpiwek & pierogi


Po raz pierwszy człowiek na widok świni cieszy ryja.






PODPIWEK
szukając czegoś nowego zdecydowałam się na ten ciemny nektar. Zdecydowanie mniej słodszy niż kwas chlebowy, który można jak się przekonałam produkować w domowym zaciszu. Wujek Google pomoże w prawie każdym aspekcie. Smak jest intensywny, barwa ciesząca oko, orzeźwiający idealny na upały o których każdy marzy. Jakby nie patrzeć nowe doznania smakowe odhaczone.

pierogi z pieca
mała porcja tylko z pozoru
moje wydanie z pestkami dyni, mozzarellą, szpinakiem... uczciwie wypchane.

 Urzekła mnie aranżacja wskazująca na poczucie humoru zarówno właścicieli, jak i artysty. Pozwalając kąśliwej części kobiecej natury rzekłabym, że zaoszczędzili przy wystroju tnąc koszty po całości, ale... moja druga łaskawsza strona przyznaje, że należy skupić się na zaletach, a one są jednoznaczne.  Bronią się jedzeniem, więc uszczypliwości schowam do kieszeni i polecę wam Kuchnię Polską. Lokal cieszy oko, obsługa aż nadgorliwa w swej uprzejmości może poniektórych odstraszyć, ale przychodzimy tutaj dla jedzenia.
Będąc na spacerze - korzystając z trasy iście turystycznej -  przechadzając się ze Starego Miasta w kierunku Nowego, w bliskim sąsiedztwie najsłynniejszej lodziarni na Rynku, przed Barbakanem jej szukajcie.
Prościej się nie dało... wybaczam sobie jestem blondynką :-)









Papier toaletowy mnie rozczulił.

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger