Kobiety to zagadkowe istoty, a blondynki to już w ogóle. Jedna z nich postanowiła iść za znakami. A takowe można spotkać wszędzie. W księgarni przykuwa nasz wzrok okładka. Nie możemy oderwać od niej wzroku, jesteśmy jak zahipnotyzowani, zanim się obejrzymy wędrujemy z nią po mieście. Jeszcze lepsze są momenty kiedy łapie się kobieta na tym, że jedzie komunikacją miejską i nie wie, co ma ze sobą począć. Kanarki wysiadły nawet jej nie zauważając, jakby była przezroczysta. Nie miętoli w rękach kartek, bo nie wzięła. Nie pamięta czasów kiedy ostatnio jechała słuchając muzyki, dwa lata pracy w miejscu z natężeniem dźwięków zrobiły swoje. Podziwianie widoków zza okna bywa bezsensu, chyba, że człowiek uczepi się jednego punktu i patrzy jakby bez wyrazu. Ale to też po jakimś czasie się nudzi. Można rozmawiać przez telefon omawiając najbardziej błahe błahostki jakie może usłyszeć pół autobusu. Tego jednak staramy się uniknąć. Mój smartphone uległ śmiertelnemu wypadkowi, więc mam cudaka z poprzedniej epoki, co to jeszcze nie straszy, ale cieszy oko, bo jest różowy i ma klapkę. Co najważniejsze posiada cuda w postacie klocków. Można się czymś zająć, ale na Boga ile można zbijać klocki? Właśnie. W takich momentach, człowiek, a kobieta tym bardziej zaczyna się niebezpiecznie kręcić. Raz w prawo, raz w lewo. Potrząsa lekko głową, bawi się lokiem... nie do końca, ale zawsze coś tam poprawia. Aż dostrzeże ZNAK!!!!
Sentencja, co to życie zmienia. A spróbujcie blondynkę odwieść od myśli przewodniej... ni kućka, nie ma takiego chłopa we wsi... chociaż... :-)
Ale przynajmniej człowiek szczęśliwszy, bardziej do ludzi się uśmiecha, jak sobie poczyta w MZK reklamę.
Skoro o kobietach mowa, nie należy pomijać teorii łańcuchowej. Jak już coś się zacznie dziać to często idzie za ciosem. Jak dochodzi do zmian, a przynajmniej przymiarek do takowych, to potrafią się dziać dziwne rzeczy. Blondynka postanowiła popracować nad formą, przy okazji efektu "chodzenia po ścianach". Czasem człowieka nosi. Lepiej, żeby w takich momentach rozładował buzującą siłę w sposób najmniej szkodliwy dla otoczenia. Najlepszym w moim przypadku okazały się KÓŁKA DWA. Nie mam jeszcze zapędów do Tour de Pologne, ale kto wie, może mi palma odbije. Z kobietami nigdy nie wiesz, oj nie wiesz...
Zaczęłam skromnie zwiedzając okolice. Malownicze zakątki związane z moim dzieciństwem. Odpoczynek pod rozgałęzionym drzewem na które się wspinałam będąc małym szkrabem. Podziwianie zmian w zagospodarowaniu przestrzeni mile zaskakuje, smucą jedynie umierające śmiercią naturalną wille, kiedyś stanowiące perły miasteczka.
Najlepsze w wyprawach do znanych nam miejsc bywają cudaki, które pojawiają się w najmniej spodziewanych miejscach. Takim obiektem, co to mi wyrósł niczym spod ziemi był PRZYSTANEK KSIĄŻKI nieopodal TĘŻNI. Czerwona budka z daleka przywodzi na myśl sławetne londyńskie budki telefoniczne. Przy zmniejszającym się dystansie okazało się, że w środku można znaleźć książki do poczytania w parku. Idea zacna, radująca serducho nie tylko dla takiego mola książkowego jak ja. Cała ta historia dowodzi tego, nie ważne co się złego dzieje WYJDŹ Z DOMU. Nie wiesz jakie cuda czekają na ciebie.