na dobry początek DUŻA MI-HA
Ktoś kiedyś powiedział, że jaki poniedziałek taka reszta tygodnia. W takim razie będę zabiegana, chociaż wcale tego nie chciałam. We wszystkim wypadałoby dostrzegać pozytywy - taka wprawka z pro myślenia - biegając w szpilkach po schodach dbam o kondycję, której nie mam, od czterech dni mam wrażenie, że jestem w jednym miejscu, chociaż zmieniam scenerię, drobiazgi uszczęśliwiają ludzi. Kiedy dopuszczam pana głoda do głosu okazuje się, że nie mam co jeść, więc siłą rzeczy wyruszam na polowanie. A że nowe czasem bywa pod nosem... Komizm sytuacyjny, jest po drugiej stronie, mijana setki razy z ewidentnym lekceważeniem pomijana w mojej kulinarnej podróży. Teraz proszę uśmiecha się szeroko mrugają neonem. Lubię momenty kiedy knajpa świeci pustkami, jest jak biała karta, nie wiesz, co skrywa. To ulotny luksus w takich miejscach. Po chwili zaczyna być gwarno jak w ulu. Nie słyszysz swoich myśli, ledwo co skupiasz się na rozmówcy. Tłum to zapowiedź dobrego jedzenia. Tymczasowość, przelotność, ruchliwość. Znowu następuje cisza. Poczułam klimat "Spragnionych miłości" Won Kar-Wai. Intensywność. Analogia do mojego dnia, oby nie tygodnia.
DUŻA MI-HA
MOKOTOWSKA 27
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz