BODO
Czasem mam wrażenie, że ciągnę trzy sroki za ogon.... jedna z tych srok nad wyraz urozmaica mi życie. Z jednej strony nadaje kierunek, z drugiej wyciska ze mnie siódme poty. Ktoś o większym rozumku ode mnie pewnie dawno by sobie odpuścił, co sama często rozważam, aż nadchodzą takie wyjazdy jak ten do Łodzi. Na swojej drodze spotykam 5 facetów, którzy wspólnymi siłami prowadzą kino w ramach spółdzielni socjalnej. Słuchając ich opowieści o życiu, pasji, trudnościach w prowadzeniu przedsiębiorstwa społecznego jakim jest spółdzielnia rodzi się we mnie myśl, że na takie chwile człowiek czeka. Na tym świecie są jeszcze ludzi, którzy realizują swoje pasje, chcą się dzielić swoimi umiejętnościami, zainteresowaniem z innymi. Nie nastawiają się na szybki zysk, ale wiem, że z czasem staną się istotnym miejscem na mapie Łodzi miasta, które nabiera dzięki spółdzielczości nowego wymiaru. A ja wiem, że warto się męczyć i zmagać ze swoimi niedociągnięciami, bo jestem ich głosem w świecie, który by się nigdy nimi nie zainteresował.
Kino Bobo mieści się w zabytkowej kamienicy na uboczu przy Rewolucji 1905 roku niedaleko Piotrkowskiej. Repertuar stanowi wysublimowana zbitka filmów kształtująca widza świadomego, refleksyjnego, z domieszką czarnego humoru. Czy to odstrasza? W natłoku masowych nijakich produkcji Bodo jest niczym balsam dla zmęczonej nijaką papką duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz