sex&rock in Palladium


Nie wiem co dzieje się z ludźmi... albo ja rzeczywiście się starzeję albo świat stanął na głowie. Dwie blondynki i trzy babeczki 50+ rozwalały system na koncercie z masą ludzi, co to od czasu do czasu lekko podrygiwała nóżką... polska publika rozkręca się dopiero jak w powietrzu pojawia się morze czarnych balonów albo trzeba iść do domu :-) 
Co by nie było Palladium gościło muzyków na światowym poziomie - możemy być dumni z naszych zdolnych artystów. Kev Fox z gośćmi sprawił, że każda moja komórka tańczyła, a energię czułam do rana następnego dnia. Naładowałam baterie i mogę działać dalej. Dawno nie byłam na tak dobrym koncercie - kwintesencja rocka - brzmienie, przejmujący przeszywający na wskroś głos Fox'a, aranżacje Smolika... John Porter na scenie z gitarą... brodaty z gitarą i głosem, który mógłby śpiewać mi każdego dnia... mały krok od zadurzenia się w muzyku ;-)  


A to taka moja refleksja :-) pamiętam czasy kiedy nie było telefonów i chodziło się na koncerty, żeby chłonąć nutę... a teraz normą są łapki w górze nadające nawet na żywo :-) no takie czasy ;-D 



Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger