We're our choices
Czy istnieje przepis na udany wieczór? Bywa z tym różnie, każda z nas w skrytości ducha to przyzna. Ja mam za sobą jakąś czarną serię, która potęguje tylko poczucie frustracji i powszechnego zniechęcenia.
Przełomem roku okazały się Walentynki, które były tak spontaniczne, że aż strach. Efekt końcowy: zgodnie uznaliśmy, że to były nasze najlepsze Walentynki w życiu. Szkopuł w tym, że nie założyliśmy niczego względem tego wyjścia, oprócz dobrej zabawy w swoim towarzystwie. Tu muszę się zatrzymać, bo to clue całej sprawy.
Wieczorne wyjścia zakładają jakąś ramę i wiążą się z konkretnymi oczekiwaniami. Gdyby tak nie było z zasady inaczej byśmy podchodzili do sprawy.
Co jeśli postanowisz postawić wszystko na głowie?
Co jeśli postanowisz postawić wszystko na głowie?
Na efekty nie trzeba długo czekać.
Masz ochotę na piwo, dzwonisz i masz.
Zwiedzacie kolejne lokale z piwem, (ukłon w moją stronę, wie co lubię), gdzie są takie tłumy, że nie ma szansy nawet szpilki wcisnąć. Jestem szczupła, ale nie aż tak ;-) Po window shoppingu pubów śmieję się, że jak tak dalej pójdzie skończymy, tak jak się poznaliśmy.
Zwiedzacie kolejne lokale z piwem, (ukłon w moją stronę, wie co lubię), gdzie są takie tłumy, że nie ma szansy nawet szpilki wcisnąć. Jestem szczupła, ale nie aż tak ;-) Po window shoppingu pubów śmieję się, że jak tak dalej pójdzie skończymy, tak jak się poznaliśmy.
Długo się nie zastanawia. Ma asa w rękawie. Zabiera mnie na wycieczkę.
Trafiamy do niepozornego lokalu, który kiedyś mijałam wracając z plastyka. Ochroniarz wpuszcza nas, chyba tylko dlatego, że rozmawia przez telefon w najlepsze nie zwracając prawie na nas uwagi. Nie mamy rezerwacji, ale udaje się nam wejść do środka. Gwiazdy nam chyba sprzyjały. Dostajemy miejsce przy barze i tu się zaczyna. Jest gwarno, ale nam to nie przeszkadza. Zamawiamy przystawkę, rozpływające się w ustach krewetki. Tu was zaskoczę nie zrobiłam zdjęcia, chyba pierwszy raz w życiu, bo byłam tak zaaferowana jedzeniem, towarzystwem i lokalem, że mi to nawet do głowy nie przyszło.
Najlepsze zaczęło się kilka godzin później, kiedy ni z tego ni z owego jedna pani, a za nią druga, weszły na stół i zaczęły tańczyć. Serwetki latały w powietrzu... brakowało tylko tłuczonej zastawy... Moje wielkie greckie wesele w polskim wydaniu. Panie obok też zaczęły tańczyć, byłam tak zachwycona, że wciągnęły mnie na stół. Wróciłam uchachana z bananem na ustach. No tego się nie spodziewałam.
A potem przetańczyliśmy noc na stole...
Mogę się przyczepić do fajniejszej męskiej toalety - panowie mają kaskadę na ścianie,
w damskich chlew - aż mi wstyd. Do tego ubrałam się typowo jak na wyjście na piwo, a w lokalu przeważa towarzystwo odświętnie ubrane, więc przez moment czułam się jakbym z lekka odstawała, niektórych taka klientela odstrasza, ale przeszłam selekcję na wejściu, więc sami rozumiecie... trwało to tylko chwilę :-D
w damskich chlew - aż mi wstyd. Do tego ubrałam się typowo jak na wyjście na piwo, a w lokalu przeważa towarzystwo odświętnie ubrane, więc przez moment czułam się jakbym z lekka odstawała, niektórych taka klientela odstrasza, ale przeszłam selekcję na wejściu, więc sami rozumiecie... trwało to tylko chwilę :-D
Paros
Jasna 14/16A
Jasna 14/16A
PS. jak poczytacie recenzje lokalu to połowa wychwala pod niebiosa, a druga nie pozostawia suchej nitki. Nam nic złego się nie wydarzyło. Wychodzę z prostego założenia, ze to twoja decyzja, jak nie pójdziesz i sam nie doświadczysz to nie będziesz wiedział.
A teraz jeszcze jedna gratka. Od czasu do czasu lubię wyjść.
Samym jedzeniem człowiek nie żyje.
Czasem lubię posłuchać mądrzejszych ode mnie.
Barłóg literacki postanowił wyjść z łóżka do ludzi.
Pierwsze spotkanie w tym roku odbyło się w Risk made in Warsaw Szpitalna 6A
Sylwia Chutnik z Karoliną Sujel wprowadzili słuchaczy w świat mody ukazując różne jej oblicza. Poczynając od kontekstu społecznego, zahaczającego o znaczenie ubioru w sytuacjach granicznych, jak obóz koncentracyjny, po przeminę mody po II Wojny Światowej. Przybliżając znaczenie gustu, a w tym kontekście nasze polskie podejście do mody i ubioru. Odsłaniając znaczenie ubrania, jako elementu naszej codzienności, po element władzy na przykładzie fetyszyzmu.
Pierwsze spotkanie w tym roku odbyło się w Risk made in Warsaw Szpitalna 6A
Sylwia Chutnik z Karoliną Sujel wprowadzili słuchaczy w świat mody ukazując różne jej oblicza. Poczynając od kontekstu społecznego, zahaczającego o znaczenie ubioru w sytuacjach granicznych, jak obóz koncentracyjny, po przeminę mody po II Wojny Światowej. Przybliżając znaczenie gustu, a w tym kontekście nasze polskie podejście do mody i ubioru. Odsłaniając znaczenie ubrania, jako elementu naszej codzienności, po element władzy na przykładzie fetyszyzmu.
Ogólnie ziarno zostało zasiane na żyznej glebie i teraz będę nabywać i pochłaniać pozycje o modzie.
Kilka przykładów znajdziecie poniżej.
Byłam pod takim wrażeniem, że nie złapałam ostrości na zdjęciach.
Dziewczyny są jakieś niewyraźne.
Jeśli mieszkanie w stolicy to tylko w starej, odrapanej kamienicy skrywającej mroczne historie. Dlaczego? To tak jak z ludźmi, te nowe są jak niezapisana karta, a stare mają duszę, która mnie pociąga. Zresztą przekonajcie się sami podziwiając zdjęcia.
Jak najdzie was tęsknota za Gdańskiem to w Warszawie w ukryciu, z dala od tłumów gapiów znajduje się kamienica żywcem wycięta z gdańskiej starówki.
Prawie jak w Gdańsku...
prawie robi różnicę, ale jednak jest ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz