Wędrowiec w Lublinie
Niczym Czechowicz w Poemacie w każdym nowym mieście mam potrzebę wędrowania. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Robiłam to instynktownie, ale wędrowanie pozwalało mi, dzięki zaglądaniu w zakamarki,
w bramy, chodzeniu nieutartymi szlakami, nawiązać intymną więź z danym miejscem. Iście fizyczną więź nawiązujemy, kiedy przesadzę i nabawiam się pęcherzy, do czego czasem mam skłonności. Sam Czechowicz uważał, że poznać miasto można tylko przemierzając go pieszo. Teatr NN zrekonstruował wędrówkę poety i co roku, w pierwszą lipcową noc pełni księżyca, podąża jego śladami odczytując w trasie poemat, który dzięki temu jest wiecznie żywy.
I to chyba urzekło mnie w Lublinie. To miasto napiętnowane historią, a zarazem mekka artystycznych działań, które uwodzą takiego przybysza jak ja.
Koziołek - symbol miasta.
Widzę pewne podobieństwo bywam uparta jak koza...
Ogród Saski
Przerobienie kościoła na Centrum Kultury - genialne.
To miejsce z oczywistego powodu zaliczę do swoich naj-naj ulubieńszych. Plac Rybny, a jeszcze bardziej sama ulica Rybna.
To tu dzieje się MAGIA Lublina ;-) odnaleziona tak przypadkiem, a jednak wszystko jest po coś. Miejsce klimatem przypominające mi kraje północy za którymi lekko tęsknię. A na talerzu niebo w gębie. Pierwszy raz jadłam szparagi, bratki... no kochani zaniemówiłam i było mi tak dobrze, że mogłam tylko wzdychać z zachwytu. Obsługa przesympatyczna, serwis błyskawiczny. Jadłyśmy w ogrodzie, gdzie za sprawą klimatu przeniosłyśmy się daleko hen-hen. Wieczorem może być problem ze stolikiem, więc warto zrobić rezerwację, ale to jest taki mój obowiązkowy punkt do odwiedzenia, który polecam w ciemno.
Lemoniada 10/10 pierwszy łyk odurzył - jak orbitowanie z cukrem, ale z każdym łykiem było coraz lepiej. Polecam też mojito malinowe mhmmmm
Każde miasto ma swoje LODY - Wrocław Polish lody lub Krasnolóda, stolica oj tu się jeszcze biją o miano najlepszych i ilu mieszkańców tyle typów... pada Jednorożec, Plac Zbawiciela, jak dla mnie Monique bije wszystkich.
Za to w Lublinie jest BOSKO
tu wystoisz swoje, ale warto. Ja czasem jestem urodzona w czepku i po zjedzeniu obiadu z Cugowskim, tak -tak dobrze widzicie, nie miałam kolejki, więc grzechem byłoby sobie odmówić.
Jeśli trzy kobiety mówią, że usłyszały tosty to jednak o TOSTY chodziło ;-D to taka nasza anegdotka, ale trzeba się rozpieszczać i jeść raz na śniadanie pizzę, a raz te cuda.
A na koniec będzie CSK - Centrum Spotkań z Kulturą - cudne miejsce z tarasami widokowymi na dachu, pszczołami, operą, Browarem Zakładowym, restauracją, foodtruckami na placu. CZego dusza zapragnie tam znajdzie tam. Bardzo lubię takie miejsca.
Nie będę taka, opowiem wam jeszcze o Nocy Kultury...
1 komentarz:
Fajne są zawsze zdjęcia ze spotkań ze znajomymi :) Świetnie, że spędziłyście razem czas :D A i zazdroszczę bluzki https://zoio.pl/odziez-damska/bluzki/krotki-rekaw/ ze wzorem zwierzęcym
Prześlij komentarz