Milczenie

Milczenie




Miałam milczeć. 
Ale w takich momentach człowiek uświadamia sobie, a może po raz kolejny przypomina o kruchości życia swego, jak i innych. Może warto się zatrzymać i pomyśleć. Czytam, słucham i łapię się za głowę. Ludzie przestają wierzyć w zmianę, tracą wiarę. Im więcej takich wiadomości tym z człowieka bardziej uchodzi powietrze. 
To brutalne, ale dla nas życie toczy się dalej. Dla najbliższych P.A. czas i świat się zatrzymał.
  Wysłuchałam Staronia i wróciła do mnie banalność zła Arendt.
Zło ma twarz sąsiada, polityka, urzędnika. Czasem przybiera formę czynu pozbawiającego kogoś życia, pięści, a czasem słowa, które potrafi ranić mocniej niż nie jeden nóż.
Czy mamy odpowiadać tym samym? Czy mamy tracić nadzieję? Gdyby ludzie, o ironio w stoczni gdańskiej stracili nadzieję, odpuścili czy byłaby wolna Polska? 
To może zacznijmy zmianę od siebie? 
Każdego dnia wybierajmy dobro, uczmy dobra, postępujmy dobrze, bądźmy dla siebie dobrzy. Co nie oznacza, że mamy nie reagować, przymykać oko na cudzą krzywdę. 


To przypomnienie o kruchości, ulotności życia. Więc nie bój się żyć. 
Po swojemu, swoim życiem.
Nie trać czasu na ch... znajomości, związki, pseudoprzyjaźnie, pracę której nie cierpisz - to widać, jak jej nie lubisz. Nie bój się mówić nie. Nie bój się zadbać o siebie. Nie bój się kochać i robić tego, co sprawia ci radość. Masz jedno życie, naucz się być szczęśliwym.
Dzień po dniu. 


Będą przychodzić lepsze dni, gorsze. Ale każdy dzień ma 24 godziny. Kładąc się do łóżka podziękuj chociaż za trzy rzeczy. Jak się obudzisz pomyśl, co dobrego może cię spotkać, co dobrego możesz zrobić. Zachowaj spokój. Tylko on nas uratuje i miłość do życia i drugiego człowieka. 



Dbaj o siebie i o bliskich Ci ludzi. Spędzaj czas z tymi, którzy są ważni dla Ciebie.
Nie jesteś zupą pomidorową, żeby wszyscy cię lubili. Pocieszające jest to, że to działa w dwie strony - nie musisz lubić wszystkich, ale to nie oznacza, że musisz być dla nich niemiły.
Żyj po swojemu i daj żyć innym.


Dzisiaj nie będzie o jedzeniu ani sztuce. One obronią się same. Obrazy są autorstwa Jakuba Janysta, który przeniósł swoje obrazy na biżuterię. Sztuka nabiera innego wymiaru, bardziej cielesnego, intymnego. Intrygujące posunięcie świadczące o ciągłym poszukiwaniu formy wyrazu. 

Zdjęcie powyżej... cóż mogę rzec... wiąże się z nim jedna historia. Czasem nastawiamy się na coś, czasem mamy różne myśli. A to zdjęcie przypomina mi o tym, jak życie potrafi nas zaskoczyć. Jak pozwala spojrzeć na pewne sprawy z całkiem innej perspektywy.
To najlepszy tatar o jakim słyszała stolica, ponoć tylko w Zakocu w Drukarni Smaku mają równie dobry.  Ale ten tatar to pikuś, gdyby nie wspomnienie biesiady przy wspólnym stole z ludźmi. Rozmów do białego rana, gdzie grubo po zamknięciu nie wygoniono nas, za co rączki całujemy przecudownej kelnerce oraz właścicielom. Dawno tak dobrze się nie bawiłam, nie czułam, nie rozmawiałam... oby więcej takich chwil.

Przezabawne jest, że nie pamiętam nazwy lokalu... mieszczącego się na Chłodnej. 

Ps. gdyby ktoś nie wiedział, kim jest Przemek Staroń to minister magii w Zakonie Feniksa i to nie są żarty, przy okazji jest nauczycielem z Trójmiasta, który zdobył tytuł Nauczyciela Roku 2017.

Hannah Arendt "Banalność zła" jeden z moich ulubionych filozofów.
Kuba Janyst -Wejście przez sklep z platerami ul. Ogrodowa
Drukarnię Smaku znajdziecie w zimowej stolicy Polski Zakopanym na pl. Niepodległości.
صديق

صديق


Planujemy, wyznaczamy sobie cele, mamy jakieś oczekiwania względem życia, zwłaszcza pod koniec roku. Tylko czasem okazuje się, że ni jak to się ma do tego, co jest. Początkowo się wściekamy, jesteśmy sfrustrowani, mamy poczucie jakbyśmy walili głową w mur. Po czym opadamy z sił i jedyne na co mamy ochotę to siedzieć i wyć do księżyca, najlepiej jak w tle słychać szum morza, który koi zszarpane nerwy. W ostateczności wystarczy kocyk
i wtórujący york. Jak poczujesz obezwładniającą niemoc, poddajesz się. Stwierdzasz, że nie masz sił, nie masz totalnie wpływu na to, co się dzieje i szkoda twojej energii na coś czego nie zmienisz, więc odpuszczasz. I właśnie wtedy przychodzi rozwiązanie, co często wprowadza cię w jeszcze większe osłupienie. To takie proste? Wystarczy odpuścić? Dopuszczasz do siebie myśl, że jest właśnie tak, jak miało być.


Jakieś sześć lat temu znalazłam się w miejscu, które kompletnie nie było w moim planie. I nie mogłam tego zmienić przez dwa lata. Cztery lata temu poszło jak burza. Pewne rzeczy jesteśmy w stanie dostrzec dopiero z perspektywy. Teraz wiem, że potrzebowałam tego, żeby mogły zadziać się inne rzeczy. To tak jak z naszą wyprawą. Chciałam pójść w konkretne miejsce, wiało niemiłosiernie, ale człowiek idzie nawet jak mu tak zawiewa w ryjek z wszystkich możliwych stron. Nie chce odpuścić, bo sobie coś postanowił. A u celu okazuje się, że figa z makiem - ZAMKNIĘTE. Ktoś złośliwy mógłby zrobić mi karkołomną awanturę "a sprawdziłaś czy jest w ogóle otwarte w poniedziałki?" - na szczęście ten człowiek nie zrobi czegoś takiego. Tylko pośmieje się z mojego roztargnienia i przejdzie ze mną kolejne pół miasta, żeby pójść do innego miejsca. Na miejscu sceny iście dantejskie rozgrywające się głównie w mojej głowie, bo lokal mały, a chętnych wielu, ale los czasem mi sprzyja i akurat jak mieliśmy już rezygnować zwolnił się stolik... 


byliśmy mega głodni, więc zamówiliśmy przystawki - półmisek oliwek. A ja dostałam talerz w tak ekspresowym tempie, że aż zbaraniałam. Ja wiem rozmiar się nie liczy, ale sami zobaczcie i wybaczcie, ale jednak MA ZNACZENIE ROZMIAR... dobrze, że miałam pomoc, bo bym nie dała rady - ja słynąca z wilczego apetyty, ale czasem nic na siłę. Wyturlałam się z lokalu szczęśliwa.


Pokonał mnie TALERZ SYRYJSKI NA WYPASIE - jest na PEŁNYM WYPASIE uwierzcie mi.
hummus, mutabbala (pasta z opiekanych bakłażanów z melasą i granatem) , muhammara (pasta z opiekanej papryki z dodatkiem orzechów włoskich), falafele, oliwki arabskie, roladki z bakłażana, 
do tego sałatka i ichszejszy chlebek, czyli pitą. Najbardziej smakowała mi mutabbala, potem hummus. Ogólnie było pyszne i sycące. Nie byłam w stanie pomyśleć o deserze. 




Lokal mały, ale przytulny. Panujący ruch wskazuje, że miejsce jest często odwiedzane, a jakość jedzenia tylko potwierdza czemu tak jest. Po takiej uczcie spacer obowiązkowy. 

SYRYJKA PUŁAWSKA 20 


uki uki czyli siusiam śliweczki

uki uki czyli siusiam śliweczki

 Powiadają na mieście, że nic nie dzieje się przypadkiem i wszystko ma swój sens. Czy to człowiek, czy to sytuacja, której doświadczamy, ma nas czegoś nauczyć. Czasem to my pojawiamy się, żeby komuś coś dać, czasem to my jesteśmy obdarowani. Ostatnio znalazłam zdanie: jeśli stoisz jedną nogą w przeszłości, a drugą w przyszłości, to sikasz na teraźniejszość* - w pierwszej chwili uśmiałam się, a później dotarła do mnie mądrość tego przesłania. Pozostając w przeszłości, rozpamiętując ją, rozkładając na czynniki pierwsze to, co zrobiliśmy lub zastanawiając się, co by było gdybym wtedy... nie możemy iść dalej, nie możemy cieszyć się tym, co mamy i co oferuje nam tu i teraz. Patrząc z przerażeniem w przyszłość, dzieje się podobnie. Nie zrobimy czegoś, bo będziemy pielęgnować w sobie różne obawy i lęki, bo np. mam doświadczenia, więc nie spróbuję, bo pewnie skończy się tak jak ostatnio. Tak pozbawiamy się szansy, którą dostaliśmy. Każdy z nas ma doświadczenia, które nas kształtują, ale to od nas zależy jak będziemy żyć tu i teraz, każdego dnia. To my dokonujemy wyboru czy pozwolimy przeszłości zawładnąć naszym sercem. 


 A teraz trochę dobroci, a nie tylko mędrkowanie starszej pani. Dawno, dawno temu stałam w kolejce... upamiętniając czasy jak byłam dzieckiem i rodzice stali po mleko modyfikowane, meble, jakąkolwiek strawę.... za pierwszym razem zrezygnowałyśmy. Nie mogę sobie przypomnieć czemu. Tym razem plan był taki, że co by się nie działo wchodzimy. Nie było źle, bo nie było ciągnącego się w nieskończoność ogonka. Dostaliśmy ciepłej herbaty na rozgrzewkę i zanim ją dopiłam poproszono nas do środka. 


Lokal przeszedł przeobrażenie, ale jest przykładem dobrze zaprojektowanej i wykorzystanej przestrzeni w myśl minimalizmu, który jakoś ostatnio jest bliski mojej duszy. Jako nowicjuszka pani cierpliwie mi tłumaczyła, co
w trawie piszczy, co do czego służy. Fachowo, profesjonalnie z uśmiechem.


powyżej opcja samodzielnego budowania zestawu: wybieranie udonu (czyt. makaron robiony na miejscu) 
+ dodatki - w tym przypadku krewetki w tempurze


Ja klasyk gatunku czyli RAMEN orginal na pierwsze podejście. Jest zmysłowo kremowy, przepyszny, że aż zaniemówiłam, co czasem trudno sobie wyobrazić i siorpałam,ile wlezie, nie zważając na ludzi obok. Tu na bazie bulionu wieprzowo-drobiowego idealnego na kapryśną pogodę. 


 Jakim cudem wcisnęłam jeszcze lody...  nie pytajcie... wyturlałam się z lokalu... kto jak kto, ale ja lodów matche nie umiem sobie odmówić. Ostatnio szukam najlepszych na mieście ;-) Tu w towarzystwie MOCHI - kluseczek z mąki ryżowej, które są dla mnie bez smaku. Za to lody pyszne. Pretendują do tytułu najlepszych bijąc się o koronę 
z jednymi, których dawno nie jadłam ;-) 

Czy są jakieś mankamenty? Jest jedno ticicieńkie dotyczące intymności - Uki Uki to idealne miejsce, które działa niczym szwajcarski zegarek, ale przy takich minimalnych odstępach pomiędzy stolikami często można słyszeć rozmowy sąsiadów, więc nie posiedzicie tu zbyt długo chcąc uraczyć się rozmową. Zwłaszcza widząc wydłużającą się kolejkę, więc serca nie macie i uciekacie. 


po takim posiłku dobra kawa i spacer przez pół miasta... 



z przystankami na widoki oraz Elephant'a gdzie można poczuć klimat belgijskich pubów delektując się ichniejszym złotym trunkiem.   


Uki Uki Krucza 23/31
Elephant Belgium Pub Freta 19

*cytat pochodzi z N. Knopek, Miej Umiar. 52 kroki do życia po swojemu, wyd. Pascal, Bielsko- Biała 2017r.
Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger