końca początek
Ostatnio mam wrażenie, że w życiu coś się kończy. Można na to spojrzeć na wiele sposobów. Skupić się na stracie, pogrążyć w smutku i otępieniu. Można też zobaczyć drogę jaką człowiek przeszedł, bo koniec wymusza na nas spojrzenie wstecz. Spojrzeć na swoje życie nie jak oderwane od siebie wycinki, ale składającą się w całość układankę. Trudno czasem zobaczyć, że nasze decyzje mogą nas prowadzić w dane miejsce z jakiegoś powodu.
Jakieś trzy - cztery lata temu poszłam za impulsem na kurs fotografii. Mogłabym zasłonić się próbą kontynuacji rodzinnej tradycji, ale tak naprawdę była to moja ucieczka i odskocznia jednocześnie od tego, co wtedy przeżywałam. To jak domino, a może reakcja łańcuchowa wiążąca pojedyncze ogniwa ze sobą. Poznając ludzi zbliżałam się do miejsca, które było niczym matrioszka. Każda kolejna lalka odsłaniała kolejną, która w ostateczności zbliżyła mnie do tego, co od tak dawna było mi bliskie, a za czym tak bardzo nieświadomie tęskniłam.
SZTUKA
Jak byłam małą dziewczynką miałam dwa wyobrażenia o sobie jako dorosłej osobie - będę pisać lub malować, ewentualnie szyć lub tworzyć kostiumy do sztuki.
Idąc do liceum chciałam być niczym Indiana Jones wykładać historię, podróżować i szukać zaginionych skarbów. Pominęłabym kontakty z pająkami i wężami.
W dorosłym życiu jestem pedagogiem, który ostatnio stanął na rozdrożu, ale o tym innym razem.
Dzięki galerii Wejście przez sklep z platerami mogłam wrócić do tego, co od zawsze ze mną było. Tworzyć - uchwycić ulotne chwile podczas wernisaży, ale też pisać o ludziach i cząstce jaką przed nami odkrywali
ukazując swoje dzieła.
Miejsca mogą przestać istnieć. Mogą się zmieniać. Możemy tworzyć nowe.
Ale najważniejsi są ludzie, których dane miejsce skupia i przyciąga.
To oni nadają im sens, sprawiają, że tętnią życiem.
Myśl o spotkaniu, rozmowie o sztuce czy życiu sprawiała, że człowiek czekał na kolejne wystawy i obcowanie
z pełnymi pasji ludźmi. Często mierzącymi się z trudami życia artystami walczącymi o swoje, podążającymi wyboistą drogą sztuki, która nie rozpieszcza - hartuje. Mimo znojów pozostawali, robią swoje, marzą. Za to ich podziwiam.
Za odwagę pójścia za głosem serca, za marzenia, a co ważniejsze realizowanie ich.
podglądanie Janysta przy tworzeniu muralu w galerii Pragaleria
wspominając najlepszą herbatkę na mieście
Ledóchowski i Janyst
kuratorka Agnieszka Jachym współwłaścicielka galerii wraz z Kubą Janystem drugim właścicielem
Katarzyna Kowalska malarka
Andrzej Bieniek grafik, współautor instalacji
Niewidzialne miasta Katarzyny Kowalskiej
Agata Czeremuszkin-Chrut
Agnieszka Pakuła i jej koncepcja wokół pojęcia selfie
na górze selfie w studni zakrzywiającej retuszowany obraz
Jeden z najsłynniejszych symboli stolicy widziany oczami Kuby Janysta
Przyłapana, w obiektywie Katarzyny Kowalskiej
Chciałam wam podziękować, że mogłam stać się częścią waszego życia, a wy moją. Dziękuję wam za wspólny czas, dysputy do rana, śmiech, łzy.
Dziękuję, że stworzyliście miejsce, które stało się namiastką domu, a wy rodziną.
Nie żegnamy się. Mówimy sobie do zobaczenia.